wtorek, 23 listopada 2010

Wiadomość z beznadziejnej, szerzącej islamofobię strony.

Euroislam » Skandal w armii izraelskiej A założymy się, że temu żydowskiemu przestępcy, jeśli nie mordercy (co raczej jest bardzo prawdopodobne biorąc pod uwagę, jak trzęsą porami i jęczą za każdym razem, gdy wspomni się tylko o jakichś międzynarodowych, lub innych inspekcjach na terenach okupowanych) włos z głowy nie spadnie? Tak jak jego kumplom uniewinnianym non stop.

ŻYDOWSKI MORDERCA

Ps. Tą beznadziejną stroną zajmę się niedługo, bo jest taka mała ciekawostka z nią związana.

czwartek, 18 listopada 2010

WikiLeaks

No to dobrali się do tyłka szefowi WikiLeaks, Julianowi Assange. Portal WikiLeaks zajmuje się publikowaniem tajnych dokumentów i zalazł już za skórę władzom USA, ujawniając m.in. sprawę Guantanamo, zabijanie przez amerykańców cywilów w Afganistanie i Iraku, zapisy z pagerów urzędników Pentagonu z nowojorską policją 11.09.01, raporty ze spotkań słynnej Grupy Bilderberg, emaile z prywatnego konta Sary Palin, przez które przesyłała tajne dokumenty itd. Nawet "demokrata" Obama miał go już dosyć i szukał sposobu jak go uciszyć. Teraz z kolei na portalu mają być ujawnione jakieś dokumenty dotyczące Rosji i Putina. A w tej chwili - pewnie znowu z polecenia amerykańców - władze szwedzkie ścigają go za rzekomy gwałt na jakichś dwóch babach. Miało to miejsce w sierpniu tego roku (widać, że nie tylko u nas służby są opieszałe). Koleś zwiał do swojego kraju, tj. do Australii. Dziwne, że oskarżają go o gwałt, a nie np. morderstwo jakieś (znany chwyt), albo o przekręty podatkowe np. ;-) Ciekawe też, czy będzie miał w niedługiej przyszłości jakiś "tragiczny wypadek". Również znany chwyt różnych służb. W końcu nie tylko za amerykańców się zabrał, ale niedługo też za ruskich, a oni nie przebierają w środkach, nawet na zachodzie. Więcej
Ps.1. A tak na marginesie, to założyciel Grupy Bilderberg, to krewny znajomego Mojego. :-) O tym kolesiu też można dużo napisać np. dlaczego nie leciał z Sikorskim w jego ostatniej podróży (zawsze z nim latał, był jego doradcą), o tym że drzwi na Downing Street 10 i w Białym Domu były dla niego zawsze otwarte i nawet nie musiał się wcześniej zapowiadać... Innym razem może.
Ps.2. Świetne rady WikiLeaks dają osobom, które chcą im przesłać jakieś info. Kto by pomyślał, że kupując w zykłym sklepie zwykłą płytę CD lub DVD, mogą człowieka namierzyć (nr.seryjny CD). Dlatego polecają robienie zakupów gotówką i w sklepach bez kamer, oraz szyfrowanie danych. :)
Ps.3. No jak tam marny, obijający się w robocie tchórzu? Nudy co? Już nie ma o czym pisać? ;-)

czwartek, 11 listopada 2010

Wybory samorządowe w Poznaniu.

Dla tych, którzy idą na te wybory 21 listopada, polecam artykuł Porozumienia My Poznaniacy, które też startuje w wyborach (kandydat na prezytenta Poznania - Jacek Jaśkowiak). Z artykułu można się dowiedzieć tego, co powinno być wiadome wszystkim poznaniakom: że kontrkandydat panów Jaśkowiaka i Grobelnego - Grzegorz Ganowicz z PO, przewodniczący Rady Miasta, który przez lata współpracował z Grobelnym (do czasu, aż Tusk nie wywalił Grobelnego, skompromitowanego licznymi procesami sądowymi - min. został uznany za winnego w aferze Kulczykparku, ale odwołał się i sprawa dalej się toczy), jest tylko przykrywką dla ośmieszonego w Poznaniu byłego członka PO - Rycha, a w rzeczywistości to ta sama sitwa, która kryje się nawzajem. Mam nadzieję, że poznaniacy po tylu latach wybierania tego szczerzącego się non stop do kamer cwaniaczka, który dla poznaniaków nie robił niczego, a tylko dla swoich znajomych kolesi (stadion, termy, PTBS, pani Browary, pan Wechta,.............................. itd.), zmądrzeli już trochę i wywalą go na zbity pysk, a razem z nim zniknie z TVP Poznań, jego rownież wiecznie szczerząca się i wszędzie wciskająca małżonka - Ewa Siwicka.
Jeden z licznych przekrętów Rycha.

Prof. Bogusław Wolniewicz

Bardzo ciekawy tekst profesorów: Zbigniewa Musiała i Bogusława Wolniewicza pt. " W czyim interesie Polska ma być symbolem antysemityzmu". Rozkładają na czynniki pierwsze całą tą hucpę ( ;-) ). Odwiedziłam wcześniej stronę Otwartej Rzeczpospolitej na Facebooku i oczywiście nie zawiodłam się - tak samo jak na ich stronie www. - 99% tematów które porusza ta "walcząca z antysemityzmem i ksenofobią" organizacja, poświęcone jest Żydom, a raczej antysemityzmowi Polaków, Kościoła itd. Tylko KILKA informacji dotyczyło np. Romów. Oczywiście o muzułmanach jest tylko jeden temat i dotyczy jakiejś kobiety, i oczywiście z Iranu. :) Ta organizacja będzie dzisiaj protestować w Warszawie razem z innymi pod hasłem: faszyzm nie przejdzie (http://www.11listopada.org/). Ja początkowo chciałam coś napisać na stronce Otwartej Rzeczp. (swoją drogą, dlaczego wycierają sobie gęby tą nazwą?), ale zrezygnowałam, bo mam jeszcze zamiar trochę posiedzieć na Facebooku. ;-) A nóż by im się nie spodobało, że słowo "żydzi" piszę z małej litery. To nic, że oni mogą w jedym zdaniu napisać: "chrześcijanie i Żydzi" (może nie wiedzą czym się różni np. chrześcijanin włoski od hiszpańskiego). Załączam fragment wywiadu, po którym OR doniosła na prof. do prokuratury. Cały wywiad w linku pod filmem (warto posłuchać). Na marginesie: profesor ma 83 lata, jest podobno ateistą, 25 lat był w PZPR, daje wywiady w Radiu Maryja.
:-) Z niektórymi jego poglądami się zgadzam (Żydzi, eutanazja, sądy), a z niektórymi nie (krzyże w szkołach,muzułmanie). Poczytajcie też o jego przebojach z polskim sądem, kiedy ukradli mu teczkę w pociągu. :-D Strach się bać.
Ps. Jedzie równo po Kwaśniewskim i Tusku (do Kaczki jeszcze się nie dokopałam ;-) ).



Ps.2. A tu można poczytać i usłyszeć o jego przebojach z polskim "wymiarem sprawiedliwości". Śmieszne i straszne.

czwartek, 28 października 2010

Kowloon Walled City

Ostatnio czytając sobie w necie na temat Hong Kongu, natknęłam się na wiadomość o tym osiedlu. Co prawda osiedle już nie istnieje, ale przez wiele lat (do wyburzenia w 1993 r.) było bardzo "sławne". Ukrywali się tam różni przestępcy, a policja bała się do niego wchodzić. Jak zobaczyłam zdjęcia, to od razu mi się skojarzyło z moim ulubionym kiedyś filmem - "Krwawym sportem". ;-) Identyczne obrazki, ale w końcu on też był kręcony w Hong Kongu. Tu można przeczytać więcej i jest też filmik z 1990 r., ale zaczyna być ciekawy dopiero pod koniec, bo najwyraźniej koleś który go kręcił, miał sporego cykora żeby wejść do środka osiedla. :)
Na koniec przytoczę tylko info z Wiki: osiedle zostało wpisane do księgi rekordów Guinnessa, z powodu największej gęstości zaludnienia - 1923077 na km2!!!!

A to fotka tego uroczego miejsca ;-)


Ps. A' propos "Krwawego sportu"... Również w ostatnim czasie dowiedziałam się, że koleś o którym jest ten film, to zwykły oszust. Nigdy nie brał udziału w tych zawodach, a film (przy produkcji którego brał udział) był zrobiony głównie dla rozreklamowania jego szkoły walki. Co oczywiście w USA, bardzo mu się opłaciło.

wtorek, 12 października 2010

Type O Negative

Kurczę, przez ten Smoleńsk i darcie pap po tym wypadku, dopiero kilka dni temu dowiedziałam się, że 14.04.2010 r. zmarł Peter Steele, wokalista Type O Negative - miał 48 lat. :-( W 2006 r. zajął 81 miejsce na liście 100 najlepszych wokalistów wszech czasów. I faktycznie, takiego głosu jak on miał, to ze świecą szukać. No i ten wygląd... pasujący do tego głosu idealnie. Mieszkał w NY i miał polskie korzenie (prawdziwe nazwisko Ratajczyk). Ja niestety nigdy nie byłam na ich koncercie, choć zastanawiałam się w 2007, czy nie wybrać się do Warszafki, ale cholera nie pojechałam. W tym samym roku byli też na Przystanku Woodstock, ale też nie pojechałam (nawet nie wiedziałam, że tam będą). Teraz mogę sobie pluć w brodę i oglądać teledyski na Youtube. :-(





Ps. No to dam jeszcze jeden kawałek, tym razem w wersji live. Tekst piosenki jest fajny - nie dziwię się, że facet był oblegany przez baby: nie dość że taki głos, taka muzyka i taki wygląd (nawet faceci na niego lecieli, zwłaszcza po jego sesji foto w "Playgirl" w 1995r.;-) ), to jeszcze te teksty piosenek.

czwartek, 7 października 2010

Ja to się nadaję na wróżkę.

No dobra, przesadziłam, każdy kto miałby do czynienia z "naszą" wspólnotą i zarządcą - ostatnio nawet tytułującym się, administratorem (kto ciekaw, niech sobie sprawdzi różnicę, nie będę tu zanudzać przepisami) - wiedziałby doskonale jaki przebieg będzie miało zebranie. Oczywiście tak jak wspomniałam ostatnio: co najmniej dwóm osobom bardzo by się przydał nerwosol przed tym spotkaniem i serdecznie polecam zastosowanie go przed kolejnym, bo z pewnością będę w nim uczestniczyć. ;-) O dziwo, osoba o którą najbardziej się obawiałam była nad wyraz spokojna. :-) I ponownie, dokumentów które mieli pokserować nie skserowali (a raczej ich części) z czego wysnuwam wniosek, że osoby z administracji, wręcz nie mogą się doczekać moich kolejnych wizyt u nich (lub małżonka, lub obojga) i z upodobaniem czekają na nowe pisma upominające ich, że nie zrobili tego o co prosił mąż. A zapewniam, że nie przestaniemy ich nawiedzać dopóki nie otrzymamy wszystkich papierów które chcemy. ;-) Zwłaszcza ja. Taka już upierdliwa jestem - niestety - i nic na to nie poradzę. :-D Tym bardziej, jak ktoś po 10 latach zmienia swoją decyzję - która zresztą była podjęta niezgodnie z prawem (o czym poinformował ich mój mąż, bo prawnicy zatrudniani w tej firemce nie mieli o tym zielonego pojęcia przez te wszystkie lata, tak samo jak pan licencjonowany zarządca :-D) - i jednocześnie, nie chce naprawić błędów. Gdyby to nie było żałosne, to leżałabym i kwiczała ze śmiechu. Może powinni zatrudnić MOJEGO na ich miejsce, skoro partacze nie znają się na swojej robocie... A najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że na tym zebraniu znowu przyjęli uchwały niezgodne z prawem. Nawet radca prawna którą sprowadzili na tą okoliczność im nie pomogła. :D No ale my już z większością nie będziemy się kopać - od sprawdzania legalności działań są inne instytucje. A więc do rychłego zobaczenia wkrótce, bo dopiero teraz zaczyna się właściwa akcja. Już dokładnie wiadomo z kim mamy do czynienia. Albo raczej z czym. ;-)

poniedziałek, 4 października 2010

Buahahaha!!!

No i dalej głupota goni głupotę w tej śmiesznej administracji i w jeszcze śmieszniejszym zarządzie wspólnoty. Mimo, że ich psim obowiązkiem jest zwoływanie zebrań wspólnoty na żądanie właściciela z minimum 1/10 udziałów w nieruchomości, to oni nie dość że odwlekali to zebranie jak tylko mogli, to na dodatek nie dostosowali się do podanych przez MOJEGO dni i godzin, kiedy powinni je zorganizować. Naprawdę, tak im zależy żeby to nie on stawił się na to zebranie, tylko ja? To niech pewne osoby nerwosol za wczasu sobie przygotują, bo po ich reakcji z naszego kolejnego spotkania widać, że bardzo się im przyda. ;-) Aha, i mam nadzieję, że w środę bądą już skserowane WSZYSTKIE dokumenty które pani kierownik miała skserować. Administracja i zarząd mieliście na to 5 miesięcy. Jeśli ktoś się nie zna na swoich obowiązkach, to bardziej kompetentne służby mogą je objaśnić (tylko że to będzie kosztowne i baaaardzo niewygodne).

poniedziałek, 27 września 2010

Ha,ha,ha!!!! PRL wita!!!

Właśnie się dowiedziałam, że kierowniczka administracji która zarządza domem w którym mieszkam, czytuje mojego bloga. :D Jeśli ona go czytuje, to z pewnością część zarządu naszej ulubionej wspólnoty też. :) Nieopatrznie przyniosła dzisiaj całą teczkę z zawartością dokumentów które wysyłał do nich mój małżonek, i w trakcie poszukiwania kilku papierków, rzucił mi się na oczy wydruk mojego bloga. :D To ja już się nie dziwię że nie mają tam czasu na pracę, za którą dostają przecież pieniądze - od mojego małżonka min. i dzięki któremu w ogóle tą pracę mają (tzn. dzięki temu, że właśnie tym lokatorem jest). :) Jeśli zajmują się przeszukiwaniem internetu i kopiowaniem wszystkiego na temat właścicieli mieszkań dla których pracują, a nawet na temat ich żon (kto wie, czy nie ojców i babć), to nic dziwnego że 8 h na pracę nie starcza i nie wyrabiają się z wypełnianiem swoich obowiązków. Zwłaszcza że ta firma, to w moim mieście moloch - można książkę o nich napisać (jedną już nawet NIK wydała ;-) ). Czy ktoś zna jakiś paragraf który można by pod to podpiąć? ;-) Tylko niech trol nie odpowiada. :)
Ps. No to poczytaliśta sobie, to jedziemy dalej z tą zabawą, nie? Jak już napisałam we wcześniejszym poście, ja tak łatwo nie odpuszczam. Mój mąż też już nie. A gdybyśta mieli problemy z zawiadamianiem w odpowiednim terminie o jakichś remontach, malowaniach itp. (tak jak pani B. z zarządu), to polecam mojego bloga. Zawsze można dać cynka odpowiednio wcześniej tutaj. ;-)

wtorek, 21 września 2010

Zajebisty kawałek!!!!

A ja jak zwykle opóźniona (przez przygotowywanie się do rozprawy która odbędziesię w czwartek ;-) ), i nie wiedziałam że Titus zrobił taki świetny numer. Że ma super głos to wiadomo od dawna, ale ta laska!!! Na temat Pogodna też w temacie nie jestem, i słyszałam tylko jeden ich kawałek. ;-) Więc gdyby - oprócz mnie - zanalazła się jeszcze jakaś osoba która tego nie słyszała, to teraz może posłuchać. Zamieszczam też pierwotną wersję kawałka, która w latach 90-tych leciał u nas na MTV i pamiętam, że też mi się bardzo podobał. :)

Ps. Kiedyś się wprosiłam na chatę do Titusa (razem z kuzynką z którą jeździłam na koncerty), w celu zrobienia sobie z nim zdjęć. Nie robił żadnych problemów - jego dziewczyna też nie. I takim to sposobem ma fotki z nim i z jego nowonarodzonym synkiem, który - jak go widziałam ostatnio na koncercie - ma już długie pióra i jest wyższy od starego. Ale stary nadal świetny. ;-)






środa, 15 września 2010

Uwielbiam "Sex w wielkim mieście".

Dzisiaj właśnie "leci" ostatni odcinek na TVN7. Oglądałam go oczywiście wcześniej ale zawsze można jeszcze kilka razy. :) Albo nawet kilkaset razy. Serial świetny, o czym chyba wszyscy wiemy. Ale ja jakoś nie mogę przetrawić książki na podstawie której go nakręcono. Utknęłam po kilkunastu stronach. Może byłam w kiepskiej formie do czytania książek, ale jakoś do dzisiaj mnie do niej nie ciągnie. Może jutro się zmuszę zwłaszcza, że dawno nic nie czytałam (poza info. z netu, na temat żydowskich komunistów w naszym MSZ-cie). To tyle na dzisiaj. Jutro będą retusze moich dzisiejszych, poalkoholowych wynurzeń. ;-)
Ps. Jest 00.14, więc to znaczy że dzisiaj będą.
16.09.2010
A dodam jeszcze, że nie zachwyciła mnie pełnometrażowa wersja filmu, którą oglądałam dwa lata temu. Z tego względu, nie zamierzam oglądać drugiej części.

wtorek, 14 września 2010

"Rambo" :)

Właśnie na TVP1 leci "Rambo - Pierwsza krew". Wszyscy wiemy o co chodzi - film z tzw. serii: zabili go, i uciekł. I wszyscy wiemy, że arcydzieło to to nie jest, ale chyba coś musi w nim być skoro ma tylu fanów - między innymi mnie. :D Oglądałam go już kilka razy i nigdy mi się nie znudził. Niby jest prosty, ale przez to, że posiada te wszystkie nieśmiertelne elementy z antycznych i biblijnych historii (walka dobra ze złem), jest do dzisiaj aktualny . ;-) Ma moje ubione motywy: wojna w Wietnamie (lub historia żołnierza po zakończeniu tej wojny), i wredne gliny - które jak wszyscy wiemy, pod każdą szerokością geograficzną są tak samo wredne, a w USA szczególnie (nie będę się teraz rozwodzić na ten temat, bo to rozprawa na inną okazję). Muszę się przyznać, że między innymi właśnie po obejrzeniu tego filmu (a było to w zamierzchłych czasach, kiedy oglądało się w kilkanaście osób filmy na VHS ;-) ), zapragnęłam wstąpić do Wojska Polskiego, co oczywiście mi się nie udało, bo wtedy przyjmowali tylko baby po szkołach medycznych (jak uszłyszałam w WKU, do której zgłosiłam się któregoś pięknego dnia). Całe szczęście że mnie nie przyjęli bo to, czego się później dowiedziałam o "zaszczytnej służbie wojskowej", rozwiało moje wszelkie złudzenia w tym temacie. Ale nie tylko dzięki "Rambo" chciałam iść do woja. Również dzięki książkom o wojnie w Wietnamie, które "łykałam" jak uzależniona, np. "Pluton" - na podstawie o niebo lepszego filmu niż "Rambo" - który nakręcił niejaki pan Olivier Stone. A wracając do Rambo...ciekawe, czy w USA puszczają w TV te filmy, zwłaszcza "Rambo III", który opowiada o wojnie w Afganistanie i o pomocy rządu amerykańskiego dla Talibów, a jak dowiedzieliśmy się jakiś czas temu, pomagali wtedy również Bin Ladenowi. Założę się, że mają cenzurę w tym względzie. ;-) Przerwa w pisaniu - mąż ględzi.

czwartek, 9 września 2010

Ja chcę żeby było lato!!!!

Albo przynajmniej pojechać do Cordoby, gdzie teraz mają 34 stopnie. Nie cierpię zimna - jak ktos mieszka na strychu, to wie o czym mówię. Już zaczęlismy sezon na palenie w kozie, dogrzewanie łazienki przed kąpielą (ja) i smedzenie na temat wysokich rachunkow za gaz (maz). I tak nam uplynie do wiosny. A na dodatek, znowu cos mi sie poprzestawialo na blogu i nie moge pisac polskich liter, a inne mam nie w swoich miejscach. Dziwne, że w programach tekstowych wszystko jest ok. O, znalazłam ''ł'' na miejscu dwukropka, a ''ę'' i ''ą'' na miejscu przecinka. swietnie, jeszcze tylko musze ''s'' z kreską znalezc, ''c'', ''z'' i całą resztę znaczkow. Tez tak macie? ''Zabawa świetna''. Może kreatywność sobie rozwinę. :-/ Na dowod moich mąk zostawiam posta w pierwotnym stanie, i już (O! ż!) się ''cieszę'' na następne pisanie. Jeden pech nie wystarczy przecież (zimno), nieszczęścia parami chodzą.

To dla lepszego samopoczucia, dołączam fotki z tegorocznych wakacji - ktore niestety, były bardzo krotkie. Ciekawe czy ktoś zgadnie, gdzie były robione te zdjęcia? :)









poniedziałek, 6 września 2010

Żeby nie było że nic nie piszę,

to wkleję jakąś muzyczkę. ;-) Wiedzieliście że Violetta Villas miała taki głos? Jestem w szoku i dziwię się, że wróciła do tego chorego kraju zawistników, zamiast zostać na zachodzie.



A tu moja ulubiona Anna Netrebko. Wspaniała spiewaczka, na dodatek piękna dziewczyna i swietna aktorka (co nie zawsze się zdarza u operowych spiewaczek). Cholera, nie mogę pisać "s" z kreską.



czwartek, 2 września 2010

O matko,

właśnie zauważyłam na swoim blogu tego bałwana z napisem "Happy new year". Chyba faktycznie powinnam cześciej go aktualizować. Na razie bałwan wywalony, choć może powinien zostać....w końcu koniec roku niedługo. :) Jak ten czas szybko leci.

środa, 25 sierpnia 2010

Głód zaspokojony,

strony przejrzane. Zdjęcia znowu wgrane, ale jeszcze pozostały adresy stron - które na szczęście też skopiowałam na CD, więc nie będzie tak źle jak mi się wydawało. Natomiast z informacjami z polski i ze świata jestem na bakier. Dawno nie oglądałam nawet znienawidzonego przez małżonka TVN-u. Teraz TO trzeba będzie nadrabiać, straszne. Ludzie w dzisiejszych czasach muszą tyle rzeczy wiedzieć żeby się nie pogubić w świecie. Dawniej mieli o wiele prościej - kombinowali tylko jak zarobić na rodzinę i jak przeżyć. A zajęta byłam oczywiście tworzeniem pism (bo przecież nie pracą ;-) ). Przekopywanie się przez paragrafy, orzeczenia sądów, opinie "zwykłych" ludzi i tym podobne - w dwóch różnych sprawach (napiszę tylko, że z zakresu rodzinnych i mieszkaniowych). Lubię takie rzeczy i jak się za nie zabieram, to mogę siedzieć godzinami - co mąż interpretuje oczywiście jako, uzależnienie od netu. :) Zaznaczam że zajmuję się JEGO sprawami, które przez lata sam olewał. Jedną nawet przez 10 lat. A ja sobie postawiłam za cel, że przeprowadzę je do końca, bo nie lubię jak się roluje moją rodzinę - zwłaszcza przez jakieś osoby "psychicznie chore". ;-). Zresztą wystarczy przeczytać horoskop, do czego są zdolne lwy i smoki jak im się nadepnie na odcisk. :D
Ps. W sprawie krzyża nie chce mi się pisać, bo już wszystko zostało dawno powiedziane. Może tylko jedo spostrzeżenie: znowu cały świat się śmieje jaki to ciemnogród wpuścili do UE. A katastrofa pod Smoleńskiem? W tym samym dniu byłam pewna, że to dzięki naszym pilotom - sierotom. Potem się okazało, że mieli gdzieś ostrzeżenia przyrządów i efekt jest. Dobranoc

niedziela, 15 sierpnia 2010

Nareszcie!!!

Komp naprawiony, internet działa, ale dzisiaj jeszcze nic nie będę pisać (przeglądanie sieci). Szkoda tylko, że wszystkie moje ulubione strony poznikały. :(

środa, 12 maja 2010

Awaria komputera

Przerwa w pisaniu do odwołania. :(

czwartek, 4 lutego 2010

No to żem się uśmiała :D

Przy oglądaniu komisji śledczej oczywiście, w sprawie niejakiej ,,afery hazardowej''. żałosne usiłowania udowodnienia swoich chorych wymysłów panu premierowi przez Beatę Kempę i Wassermana, przyprawiały mnie co chwila o ataki śmiechu i powstrzymywałam się tylko dlatego, żeby sąsiedzi po znojach dnia codziennego, mieli odrobinę spokoju we własnym domu. :) Czy teraz społeczeństwo przejrzało na oczy i zobaczyło, kogo wcześniej wybrali? Wiem że nie wszyscy, bo na moim ,,ulubionym'' portalu, nadal fani Kaczyńskich próbują bronić wyżej wymienionych, nie bacząc na ich kompromitację i porażkę. Zwłaszcza pani Kempa bardzo się zasłużyła, kiedy próbowała wcisnąć w usta premiera słowa, których nigdy nie powiedział. Po wyjaśnieniu sprawy kajała się próbując wmówić wszystkim, że ma kłopoty ze słuchem i dlatego nie usłyszała co Donald Tusk powiedział. :D Wynika z tego jasno, że pani Kempa z PiS-u, zamiast bić się o miejsce w komisji razem z kolegą Wassermanem, powinna raczej wybrać się do lekarza specjalisty i zbadać na okolicznoć sprawowania tak ważnej funkcji. A już prawnik jakim jest pani poseł, powinien doskonale o tym wiedzieć. No ale to PiS, oni mogą więcej. ;) Dobranoc ewentualnym czytaczom tego bloga.

niedziela, 31 stycznia 2010

Moda

Następne fotki miały być na drugi dzień, ale nastąpił mały poślizg. ;-) Więc...dzisiaj zamieszczam fotki dawnych celebrytek i kontynułuję moje żale na temat: ,,jak to kiedyś było lepiej'' - nie dość, że ludzie kulturalniej się zachowywali i mieli jakieś tam maniery, to jeszcze świetnie się ubierali i czesali (co widać na załączonych obrazkach). Część zdjęć jest ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego - tak samo zresztą, jak te z poprzedniej niedzieli. Na wszelki wypadek podaję źródło, bo to nigdy nie wiadomo. :-) Na stronie NAC znajdziecie masę ciekawych fot. Polecam wszystkim, a teraz...

Vivien Leigh

Vivien Leigh 2. Spójrzcie na tą suknię...

Nina Andrycz, 1938r.

Nina Grudzińska. Znowu rewelacyjna suknia i to futro...wiem, wiem, biedne zwierzątka. Ale hamburgery albo kotlety lubicie i buty ze skóry? ;-)

Aktorki z trzech teatrów warszawskich, na jakimś balu w 1937r. Rewelacja :-)

niedziela, 24 stycznia 2010

Tak sobie czasem myślę,

że chyba powinnam była się urodzić jakieś sto lat temu... Wtedy było zupełnie inaczej. Ludzie nie byli tacy chamscy jak dzisiaj - mam na myśli nie tylko facetów, ale też babki. Kultura była zupełnie inna. Ludzie mieli szacunek do innego i nie pozwalali sobie na wszystko, tak jak dzisiaj. Oczywiście, pewnie jakieś wyjątki od ogólnie przyjętych reguł też wtedy były, ale wydaje mi się, że było jednak inaczej. I faceci byli bardziej szarmanccy. ;-) żeby nie było, wcale nie jestem zwolenniczką jakiegoś dobromieszczaństwa i podporządkowywania się śmiesznym regułom. Chodzi po prostu o jakiś szacunek do innych. I oczywiście pewnie też wtedy zdarzały się jakieś menty, ale chyba nie na taką skalę jak dzisiaj. Bardzo fajnie wtedy miasta wyglądały: dorożki, te sprawy. ;-) Dużo zieleni, nie mówiąc o ładnej architekturze (nie to co te wynalazki czasów komunizmu np.). Np. moje miasto, przed wojną jak świetnie wyglądało i dzięki komu? Dzięki tym okropnym Prusakom, jak mówi moja druga połowa. Nawiasem mówiąc, on ciągle zrzędzi jakie to okropne miasto ten Poznań i tak samo ci ludzie z pruskim wychowaniem (dziwne że na moje propozycje przeprowadzki, jakoś się do tego nie kwapi). Zresztą, połowa linii z której pochodzi moja babcia od strony ojca, była Niemcami. :-) żeby pokazać jak to w Poznaniu kiedyś było, daję kilka zdjęć. Jak widać, Plac Wolności powraca do dawnej świetności. Może zaczną w końcu drzewa sadzić i trawniki siać (na św. Marcinie np.) żeby wyglądało normalnie? Tym bardziej, że już teraz samochody i tak się nie mieszczą na ulicach naszych miast, więc może pójdziemy śladem zachodnich państw i postawimy na komunikację miejską. Ok, starczy. Jutro dam następną partię fot, ale z zupełnie innej beczki. :-)


Zamek Cesarski. Jak ładnie te drzewa i płot wyglądały... i ten pas zieleni.












Ul.Mickiewicza 1934r. Zupełnie niedawno, a zobaczcie, gdzie się Poznań kończył. :) Na końcu ulicy (to białe pokryte kopułą), to dancing. :-) Ps. A ten budynek w oddali? To hala Zeppelinów na obecnych Winogradach. Są jeszcze betonowe pozostałości na pasie zieleni pomiędzy Al.Solidarności.





I znowu pełno zieleni i drzew. Nie mogło tak zostać? Musieli to zabetonować? Masakra...









Dworzec. Fajnie się musiało w tym błocie w tych długich sukniach chodzić. Mnie by chyba szlag trafiał. ;-)











A to park przy naszym dworcu. śliczny. :-) A teraz :-/





Park Sołacki. Kawiarnia dla wszystkich jak widać, a nie dla jakichś snobów jak teraz. I łódeczki.












Park Wilsona jeszcze nie dokończony. Pytanie: dlaczego ta fontanna w obecnych czasach nigdy nie działa? Ważniejsze premie dla urzędasów poznańskich, niż dobro miasta?










Plaża nad Wartą, 1926r.












Plac Wolności






PWK czyli, MTP. ;-) 1926r.
A ten rollercoaster po lewej? :-)

czwartek, 14 stycznia 2010

Nowy rok mamy...

i stare problemy oczywiście, ale jakoś przeżyjemy. Bo co innego można zrobić? Palnąć sobie w łeb? Nie ma czym. ;) Dobrze, że rodzice jeszcze są. :D Bo jakby ich nie było, no to...trzeba by było w końcu dorosnąć, a tak, można dorastać w późniejszym terminie. Nie będę się już rozpisywać na tematy osobiste tak jak ostatnio, bo stwierdzam, że blog nie jest od tych spraw (przynajmniej nie ten). Nie wiem czemu zamieściłam taką notkę. Pewnie przez te święta. Napiszę tylko, że choć święta były spiep...ne, to jednak Sylwestra mieliśmy udanego i normalnego (w miarę ;) ). Również pierwszy raz od tych trzech lat. :D Byle do przodu.
Aha, znowu działa mi internet (no bo nie działał) - dzięki Bogu. :)
Ps. Z ojcem też już ok - znowu, dzięki Bogu. :)