środa, 30 grudnia 2009

No to mamy ,,po świętach''.

,,Po świętach'' niczym się nie różni w moim przypadku od ,,przed świętami'' i ,,w trakcie świąt'' (może za wyjątkiem zapasów dostarczonych przez rodzicielkę, dzięki czemu nie umieram z głodu). Co prawda była jakaś tam wigilia, i jak zwykle z pysznym jedzonkiem mojej mamy (nie to co ja - antytalent w gotowaniu), ale ta wigilia też nie była taka jak powinna być. Po pierwsze, tuż przed świętami przestałam się odzywać do małżonka. Czasami mam takie odchyły i co najgorsze, nie lubię się do tego przyznawać w gronie rodzinnym. Nie lubię też pierwsza wyciągać ręki. Tzn. nie jest ze mną aż tak źle - nie raz i nie dwa się zdarzyło że wyciągałam - ale akurat teraz, choć wiem że bezsensownie się upieram i nie stało się nic takiego co kazałoby mi spieprzyć nam święta, nie mam zamiaru poprawiać sytuacji. Może też powodem jest to, co powiedział mi jakiś czas temu - a ja dobrze wiem że powiedział prawdę, ale znowu nie miałam ochoty za nic przepraszać i tym bardziej obiecywać czegokolwiek. Po drugie, te święta skutecznie mojej rodzinie ,,zepsuł'' też mój ojciec. On z kolei, obraził się na część rodziny i pierwszy raz w moim życiu nie jadł z nami podczas wigilii. Siedział sam w pokoju i nie chciał wyjść. Siedział tam od 2 dni. Nałożył sobie jedzenie i wrócił do pokoju. Jak widać, niedaleko pada jabłko od jabłoni (swoją drogą, to podejrzewam u niego depresję, mam nadzieję że się mylę). Teraz sobie przypomniałam, że jednak wyciągnęłam do W. rękę. Po tym, jak kilka dni wcześniej powiedziałam mu, że jesteśmy zaproszeni do rodziców, a następnie stwierdziłam że nigdzie ze mną nie pójdzie, to jednak w dniu wigilii napisałam mu smsa żeby przyjechał do nas. Nie przyjechał. Poszedł do moich rodziców na trzeci dzień. Teraz z kolei ja nie chciałam iść, choć matka nas zapraszała. I tak spędziliśmy święta osobno. Teraz ja od kilku dni próbuję przestawić się na normalne funkcjonowanie, bo ostatnio w dzień śpię, a w nocy siedzę przy kompie, ale nic z tego nie wychodzi. Dzisiaj nawet nie spałam do godz. 11.40, ale stwierdziłam, że położę się chociaż na godzinkę i zacznę normalny tryb życia. Oczywiście wstałam po 18.00 i dalej siedzę przy kompie. Niestety, jak znajdę jakiś ciekawy temat i zaczynam czytać to okazuje się, że muszę otworzyć nowe okno w IE, bo w tekście pojawił się równie ciekawy wątek wymagający sprawdzenia. Takim to sposobem w ciągu 2 dni przeszłam od Malcolma X, przez islam i afroamerykanów, poprzez stronę królowej Ranii na Youtube i bloga jednej świetnie piszącej dziewczyny (podam linka jak skończę czytać). Na obecnym etapie minęłam info o Wirginii Woolf i znowu czytam jakiegoś bloga pewnej amerykanki - też umieszczę linka, bo ma fajne zdjęcia i o ciekawych rzeczach pisze (Dzięki bogu za tłumacza google, kiepski bo kiepski, ale zawsze coś). Aha, a mąż wyjechał 2 dni temu, oczywiście bez żadnego słowa - bo z jakiej racji ma się odzywać do żony, która się do niego nie odzywa? Także, wesołego ,,po świętach'' wszystkim i szczęśliwego Nowego Roku. Wracam do czytania i oglądania.
Ps. żeby nie było: u nas wigilia jest sprawą czysto tradycyjną. Już dawno przestaliśmy się modlić przed jej rozpoczęciem. Jak większość polskich rodzin, cieszymy się głównie na czas wolny w tym okresie, prezenty, jedzenie inne niż zazwyczaj, no i choinkę oczywiście. W Naszym domu, choinki nie ubierałam. Pierwszy raz od trzech lat...

2 komentarze:

  1. Oj przykro mi, ze tak sie stalo. U nas w domu z kolei sylwester nerwowy. Mm nadzieje ze juz wszystko ok.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki. W Sylwestra już u nas było dobrze - na szczęście. :)

    OdpowiedzUsuń